Czy można żartować z autyzmu?
To pytanie chodzi za mną od kilku dni. Przez kolejny głupi żart, zdanie wypowiedziane bez świadomości idących za nim konsekwencji.
Bo przecież na co dzień żartujemy sobie z najróżniejszych rzeczy. Z pogody, z obowiązków. Lepiej mieć pozytywne nastawienie do życia i uśmiechać się częściej, nawet, jeśli za oknem buro i ponuro, a przed nami czeka kolejny dzień pełen stresującej pracy.
Żartujemy też z nieszczęść, a nie powinniśmy. Żartujemy, bo wszyscy tak robią. Mimo, że nikt, tak naprawdę nie powinien. Żartujemy też, bo wydaje nam się, że rzeczy, o których mówimy, nas nie dotyczą. To tak samo, jak z wypadkiem, w którym zginie 100 osób. Nie żartujemy sobie wtedy, ale też nie bardzo nas to obchodzi, dopóki wśród ofiar nie znajdzie się ktoś z naszych bliskich.
Dlatego na co dzień osobę, która nie chce się podzielić z kimś pieniędzmi, nazwiemy Żydem. „Bo tak się mówi” przecież.
No bo co w tym złego, że kogoś głupiego przezwiemy Downem?
Co z tego, że kogoś, kto przykłada ręce do uszu, nazwiemy autystą?
A no, nic. Niby nic. A jednak coś.
Po pierwsze, ranimy te osoby, o których tak mówimy.
Po drugie, jawnie okazujemy swoją ignorancję i brak wiedzy. Bo przecież narodowość nie równa się niechęci do pożyczania pieniędzy, głupota nie równa się zespołowi Downa, a chwilowa trudność w skupieniu się i odfiltrowaniu dźwięków z otoczenia nie równa się autyzmowi.
Nigdy też nie wiesz, czy osoba, która siedzi z Tobą w pokoju, lubi takie żarty. Nigdy nie wiesz, czy nie będzie jej przykro, jeśli to z niej zażartowałeś. Nie wiesz, czy, tak samo jak Ciebie, nie ruszają ją takie głupie żarty. Tak naprawdę to nie wiesz też, czym jest autyzm ani zespół Downa. Zadziwiające, że skoro nie wiesz, co to jest, to pozwalasz sobie na głupie żarty.
Trochę dystansu, mówisz?
Pogadamy, jak będziesz już wiedzieć, czym jest autyzm.
Mnie otwiera się nóż w kieszeni, kiedy słyszę te głupoty. Z jednej strony mam ochotę przyłożyć takiej osobie z miejsca i tylko patrzeć, czy równo puchnie, z drugiej – jest mi okropnie przykro, bo żarty na temat autyzmu dotyczą też mnie i czuję się w obowiązku bronić brata. Boli mnie też niewiedza. Czuję potrzebę mówienia o autyzmie tak, aby usłyszeli o nim inni. Aby raz na zawsze zakończyć te żarty. Bo przecież te dzieci nie obronią się same, ktoś musi im pomóc. A kto, jeśli nie my?