Kolory

‘Kolory’ to pierwszy programik jaki zrobiłem dla Marcina.
I od razu okazał się strzałem w ‘dziesiątkę’ .

Marcin miał wtedy jakieś 3-4 lata. Próbowaliśmy nauczyć go rozpoznawania kolorów.

Terapia była prowadzona metodą behawioralną.

Najpierw nauczyliśmy go rozpoznawać nazwy podstawowych przedmiotów
z otoczenia (element mowy biernej).
Nie przyszło to łatwo i szybko, ale w końcu już trochę umiał.

Wyglądało to tak : sadzaliśmy go na krzesełku, przed nim na stole leżał np. widelec.
Brało się do ręki widelec i mówiło głośno i wyraźnie :
-Widelec
I tak wielokrotnie.

Potem padało polecenie :
– Daj widelec !

Oczywiście nie rozumiał czego się od niego chce, więc druga osoba, siedząca za nim (i pilnująca żeby nie uciekł) stosowała tzw. “podpowiedź manualną” – prowadziła jego rękę do przedmiotu, wkładała przedmiot w jego dłoń i podawała go osobie wydającej polecenie.

Po jakimś czasie ‘załapywał’ i podawał przedmiot bez podpowiedzi manualnej.
Za każde prawidłowo wykonane polecenie – nagroda ‘biologiczna’ – mały okruszek czekolady.

Potem następny przedmiot, i następny, i następny…

A potem kładło się na stole 2 ‘przerobione’ już wcześniej przedmioty
i próbowało się w podobny sposób nauczyć dziecko odróżniania jednego
od drugiego – czyli znowu podpowiedzi manualne, nagrody, wielokrotne próby…

A potem stopniowo zwiększaliśmy liczbę przedmiotów leżących na stole.

I tak całymi miesiącami.

Wiem, że trochę przynudzam, ale robię to celowo.
Ażeby ci co wiedzą, wiedzieli, że ja też wiem. Żebyście wiedzieli,
że jestem jednym z Was, a nie jakimś hochsztaplerem.
I żeby ci co nie wiedzą, dowiedzieli się, jaka to orka.
I żeby bardziej docenili to co mają – swoje zdrowe dzieci…

Tak więc, w końcu doszliśmy do tego, że kładliśmy na stole wiele różnych przedmiotów
i padały polecenia :

-Daj ołówek. OK-podawał
-Daj widelec. OK
-Daj klocek. OK
itd…

Wielki Sukces.

Myśleliśmy, że z kolorami będzie podobnie. Niestety nic nie dawało się uzyskać.

Jeżeli na stole leżał 1 (jeden) np. zielony klocek, to polecenie “Daj zielony” wykonywał,
bo przecież co innego miał podać? Niestety, polecenie “Daj czerwony” też wykonywał na tym samym zielonym klocku… A kiedy klocków o różnych kolorach było więcej, to podawał ten, który leżał najbliżej niego.

Zaczynałem podejrzewać, że on po prostu nie rozróżnia kolorów. Daltonista.

Marcin, podobnie jak większość dzieci, był fanem komputera. Nic tam nie robił sensownego – tylko klikał i bawił się (a raczej stymulował) dźwiękami.

I wtedy wpadłem na pomysł żeby zrobić programik, który będzie po prostu pokazywał podstawowe kolory i je nazywał. Zamiast człowieka. A może akurat…

Zrobiłem więc coś takiego i posadziłem Marcina przy komputerze:

komputerowy propgram do nauki kolorów

klika się myszką na kolorowe prostokąty,
a komputer powiększa wybrany kwadrat

i wypowiada nazwę klikniętego koloru

zobacz filmik  

 

 

 

Pierwsze co zrobił, to najechał myszką w prawy górny róg okienka programu i go zamknął(!).

Oto jedno w wielu obliczy autyzmu – ‘osobnik’ zdaje się nie odróżniać zegara od łyżki,
ale po Windowsie porusza się całkiem przyzwoicie.

Wyłączyłem więc możliwość zamykania programu przez kliknięcie na krzyżyk w prawym górnym rogu. Dodałem też powiększanie okna na cały ekran. W ten sposób Marcin był ‘skazany’ na pracę z programem – bo nic innego z komputerem zrobić się nie dawało. Poza tym cały ekran wypełniony kolorem czerwonym i głos oznajmujący “Czerwony!”, to moim zdaniem bardzo dobry efekt dydaktyczny.

Oczywiście po jakimś czasie znalazł sposób, żeby pozbywać się programu-intruza, ale do tego czasu ‘intruz’ spełnił swoje zadanie.

Po około 1-2 tygodniach bezmyślnego, jak mi się wydawało, klikania na różnych kolorowych kwadratach Marcin zaczął podawać właściwe klocki! Co więcej – zaczął, dość nieporadnie,
ale jednak, wypowiadać słowa oznaczające właściwe kolory.

Dodam, że w czasie kiedy Marcin ‘pracował’ z programem zarzuciliśmy naukę kolorów.
Nie było to działanie z rozmysłem, tak po prostu jakoś wyszło. I tak było co robić z nauką rozumienia nazw przedmiotów.

Nie mogę zagwarantować, że ten programik pomoże każdemu dziecku, które jeszcze nie nazywa kolorów.

Ale spróbować warto, zwłaszcza, że to nic nie kosztuje.

do pobrania – Kolory – programik wspomagający naukę rozpoznawania kolorów

Wersja na telefony i tablety z Androidem –  >>>TUTAJ<<<

Uwaga techniczna
Głos w programie jest mój. Nie każdemu musi się podobać (mnie się podoba ;)). Możecie nagrywać własne wersje – trzeba mieć mikrofon podłączony do komputera i posłużyć się zawartym w Windowsie narzędziem ‘Rejestrator dźwięku’ (Start->Programy->Akcesoria>Rozrywka->Rejestrator dźwięku).

Nagrane słowo należy zapisać pod odpowiednią nazwą, np. czerwony.wav (dla czerwonego; zolty.wav dla żółtego itd. – nie używać polskich znaków w nazwach !), a następnie tak przygotowane pliczki wrzucić do katalogu z programem (zastępując moje wersje słów swoimi wersjami).

A może uda Wam się nagrać głos dziecka?
Kiedy Marcin słyszy w komputerze swój własny głos, to efekt jest ‘elektryzujący’.